Polscy Męczennicy września 1939

84 lat temu, 1 września, na początku tylko w Europie, później na całym świecie, krwawo wybuchł horror znany potem jako II Wojna Światowa. Jak do tego doszło?

Po zakończeniu I Wojny Światowej, Niemcy zostały obarczone bardzo wysokimi kosztami przegranej wojny przez zwycięskie mocarstwa. Jednocześnie duża ilość powracających z wojny żołnieży nie miała najmniejszych szans na jakąkolwiek pracę. Na wschodzie wybuchła rewolucja socjalistyczna, później cały świat obiegł krach finansowy - sytuacja dla zwykłych ludzi była bardzo trudna.

W takich warunkach pojawia się bliżej wtedy nie znana nikomu postać Adolfa Hitlera, który potrafi przemowami, gestykulacją jak również swoimi pismami, opierającymi się na dwóch podstawowych filarach - wywyższaniu aryjskiej rasy panów oraz poniżaniu wszystkich pozostałych - trafić do serc prostych ludzi. Niemcy były krajem na skraju rewolucji, stąd też silne wsparcie przemysłu dla idei Hitlera nie było działaniem bezinteresownym - wszyscy bali się tego, co działo się za wschodnią granicą Polski.

Odrzucenie przez Hitlera postanowień Traktatu wersalskiego, było równoznaczne z dążeniem przez Niemcy, określane już teraz terminem III Rzeszy, do wojny. Od tej chwili, każdy krok zbliżał świat do przepaści - aneksja Austrii, negocjacje Anglii i III Rzeszy aż w końcu "sprzedaż" Czechosłowacji za "pokój".

W ostatnich dniach sierpnia, przedstawiciele dwu wielkich mocarstw, Ribbentrop i Mołotow, podpisali w Moskwie pakt o nieagresji. Załącznikiem do tego paktu był tajny dokument opisujący faktyczny rozbiór Polski po ataku obu tych państw na nasz kraj.

Samą agesję na Polskę Hitler próbował maskować niespełnieniem bardzo ważnych jego zdaniem roszczeń (powrót Wolnego Miasta Gdańska do III Rzeszy, eksterytorialna autostrada do Prus Wschodnich) oraz "wybrykami" Polaków (31 sierpnia przebrani za Polaków niemieccy kryminaliści próbowali zająć niemiecki nadajnik w Wielkopolsce).

W dniu 1 września o godzinie 4:45 rano, stary niemiecki okręt szkoleniowy Schleswig-Holsztein ostrzelaniem polskich umocnień na Westerplatte formalnie rozpoczął wojnę. Chwilę później wojska Wermachtu w wielu miejscach przekroczyły granicę Polski. Atak był przeprowadzony zgodnie z nową strategią walki, tzw. wojną błyskawiczną, co było możliwe jedynie dzięki temu, że nacierające wojska niemieckie były doskonale (w porównaniu do armii polskiej) wyposażone. W większości były to wojska zmechanizowane, doskonale przećwiczone, również we wcześniejszych starciach (lotnictwo III Rzeszy uczestniczyło w brutalnych nalotach na ludność cywilną w Hiszpanii generała Franco). Było to również wojsko któremu wpojono pojęcie bycia rasą wyższą - wyższą względem każdej innej nacji.

Atak wojsk pancernych był poprzedzany zawsze atakami lotnictwa niszczącego wszystko, nie tylko cele militarne. W takich okolicznościach zniszczona została Warszawa, Częstochowa, Kraków i Poznań. Bombardowane były lotniska, aby uziemić polskie siły lotnicze, niszczono mosty, atakowano przemieszczające się drogami kolumny cywilnych uciekinierów. Na zapleczach działały niezwykle skutecznie siły niemieckiej piątej kolumny.

3 września, bardziej formalnie niż faktycznie, przystąpiły do wojny Anglia i Francja związane z Polską paktem o wzajemnej obronie niepodległości - jednak do końca 1939 roku nie oznaczało to nic więcej poza składaniem protestów III Rzeszy.

Wobec braku szans utrzymania strategii obronnej, 6 września Sztab Generalny porzucił dotychczasowe plany obrony; nastąpiło poddanie się działaniom nacierających wojsk niemieckich. Już nie było planu obrony w skali kraju, jedynie próby ratowania co ważniejszych rejonów, np. Twierdzy Modlin, Warszawy. Walki te, mimo budowanych po wojnie obrazów kawalerii atakującej czołgi, nie były aż tak nierówne, np. pod Bzurą, w wyniku polskiej kontrofensywy gen. Tadeusza Kutrzeby, kilka dni trwały walki, bardzo krwawe dla wojsk niemieckich.

Jak by tego było mało, 17 wrześna o godzinie 5 rano nasz sąsiad wkroczył na nasze wschodnie rubieże. Oficjalnym powodem tego wrogiego najazdu, była "obrona ludności Ukrainy oraz pozostałych ziem, wobec faktu że Polski jako takiej już nie było". Jednak polski rząd przekroczył granicę polską dopiero późnym wieczorem. Mołotow, określał Polskę mianem "bękarta Traktatu wersalskiego".

Warszawa porzucona przez rząd i Sztab Generalny, stawiała krwawy opór aż do 27 września. Obroną w tych trudnych dniach kierował Prezydent miasta, Stefan Starzyński, zamordowany po kapitulacji w miejscu nie do końca nawet dzisiaj znanym. Traktowanie ludności cywilnej przez Niemców oraz Armię Radziecką nie można opisać w inny sposób niż ludobójstwo. Niemcy od początku mieli przygotowane listy polskiej inteligencji - na przykład w Krakowie, po zajęciu miasta, internowali i wymordowali całą inteligencję UJ. Nie lepiej była traktowana szara ludność Polski, terror, zupełnie bezinteresowny, mordowanie ludzi wszedzie i na każdym kroku, trudno nawet nazywać wyrokami, ponieważ nie opierały się one na jakichkolwiek wyrokach.

Wschodni sąsiad równie dobrze przygotował się do najazdu. NKWD miało listę osób, których od razu internowało. Obejmowała ona przede wszystkim oficerów Wojska Polskiego, Policję, Straż Graniczną - ofiary późniejszego mordu w Katyniu, Ostaszkowie, Starobielsku. NKWD działało oczywiście na zapleczu frontu, więc zgodnie z rosyjskimi przekonaniami, że "podejrzani są wszyscy", ofiarą stawał się każdy, choćby za niechęć do wcielenia zajętych ziem do Republik Radzieckich.

Najdłużej broniącym się garnizonem był Hel, który skapitulował dopiero 2 października. Ostatnie regularne wojska polskie walczyły pod Kockiem, gdzie skapitulowały 5 października. Od tej chwili wojska polskie zeszły do podziemia i prowadziły walkę partyzancką.

Kampania wrześniowa stanowi bardzo bolesną kartę w historii Polski, ofiary poniesione przez nasz kraj, utrata niepodległości, którą mogliśmy się cieszyć raptem 20 lat, kolejna próba wymazania naszego kraju z mapy Europy i Świata, zdrada naszych sojuszników - jednak wszystko to nie złamało ducha narodu, tym silniejszy stawiał opór, tym silniejsza była chęć odzyskania niepodlełości.

Dzisiaj, wiele lat po wojnie, w imię przelanej polskiej krwi, nie wolno w żadnym wypadku zapomnieć o tej ofierze lecz pochylić głowę nad ich poświęceniem, zadając sobie pytanie czy my dzisiaj bylibyśmy do tego zdolni.