Zanim wybiła godzina "W"
|
1 sierpnia myśli nasze powracają do czasu bohaterskiego zrywu ludności stolicy - Powstania Warszawskiego. Istniejące obecnie opracowania historyczne pozwalają nam spojrzeć na tamte trudne chwile z różnych punktów widzenia. Ukazują wojsowe tło decyzji brzemiennej i tragicznej w skutkach dla mieszkańców Warszawy icałego narodu.
Oto fragment publikacji gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju w roku 1946:
"... 30 lipca (1944 r.) jeden z oficerów naszego wywiadu spotkał w Radości 10 mil od Warszawy, kolmnę czołgów radzieckich, stanowiących silny podjzd. Rozmawiał z rosyjskimi oficerami, którzy byli pewni, że lada dzień będą w Warszawie. Z krańców Pragi, przedmieścia Warszawy na wschodnim brzegu Wisły, nasze posterunki informacyjne przesyłały bezustannie meldunki o spotkaniu rosyjskich patroli i to coraz bliżej, nawet już na skraju miasta. Niemieckie oddziały porzuciły w panice baraki na jednym z przedmieść - Legionowie. Oddziały Armii Krajowej ukazywały się jawnie w biały dzień i zbierały porzuconą broń i przedmiony wyposażenia.
Następnego dnia - 31 lipca 44 r. - komunikat radziecki doniósł, że oddziały rosyjskie wzięły do niewoli dowódcę 73 dywizji niemieckiej, która broniła Pragi. Tego samego dnia dowiedzieliśmy się z radia, że Mikołajczyk - premier naszego rządu emigracyjnego w Londynie - wyjechał do Moskwy. To były dobre wiadomości. Rząd raziecki zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim w kwietniu 1943 roku i od tego czasu nie mogliśmy nawiązać ponownie tych stosunków, ani też uzgodnić naszych działań wojskowych z Armią Czerwoną. Obecnie premier ustali niewiątpliwie w Moskwie współdziałanie Armii Czerwonej z Armią Krajową, a nasze równoczesne działanie w Warszawie pomoże w ponownym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych pomiędzy naszymi rządami.
Tegoż popołudnia dowiedzieliśmy się, że manewr Armii Czerwonej okrążający Warszawę od północy rozwija się pomyślnie. Na północnym wschodzie walczy 2 armia niemiecka, której linie zaopatrywania przebiegają przez Warszawę. W obronie Pragi jest tylko jedna 73 dywizja. Dywizja "Herman Goering" rozpoczęła marsz celem wzmocnienia sił na Pradze, lecz główne siły tej dywizji nie przeszły jeszcze przez Warszawę. Wezwałem natychmiast Delegata Rządu wicepremiera Jankowskiego i przedstawiłem mu zwięźle położenie.
Wykonane w tym momencie działania Armii Krajowej w Warszawie mogły zmienić niemiecką porażkę w całkowitą klęskę. Trzebaby zapobiec wzmocnieniusił 73 dywizji na przedpolach Pragi i przeciąć linie zaopatrywania całego frontu niemieckiego przed Warszawą, zapewniając w ten sposób Rosjanom łatwe powodzenie ich ruchu okrążającego, który rozpoczął się już na wschodzie, północnym wschodzie i północy.
Wszystkie te rozważania wskazywały, że powinniśmy działać już teraz (...) Jednak nie byliśmy w stanie uzgodnić działania z dowództwem Armii Czerwonej, ani też nie znaliśmy wyników misji Mikołajczyka w Moskwie.
Przyjmując w założeniu, że nasze pierwsze uderzenie wydrze Niemcom kontrolę nad miastem, posiadaliśmy broni i żywności na cztery lub pięć dni, w ostateczności na siedem dni. Bez wątpienia nasi sprzymierzeńcy nadeślą nam zaopatrzenie drogą powietrzną, lecz nie mogliśmy przewidzieć w jakiej ilości. O ile mogliśmy przewidywać, nasze powodzenie zależało od tego ażeby nie uderzyć za wcześnie. Czerwona Armia powinna była wejść do Warszawy w ciągu tygodnia, licząc od naszego pierwszego uderzenia.
Pan Jankowski wysłuchał mnie, a następnie zadawał pytanie niektórym oficerom sztabu. Uzupełniwszy sobie w ten sposób obraz położenia, zwrócił się do mnie ze słowami:
- "Dobrze więc - zaczynać."
Zwróciłem się wtedy do pułkownika "Montera", dowódcy Armii Krajowej w Warszawie ze słowami:
- "Jutro, punktualnie o godzinie 17.00 rozpocznie Pan operację 'Burzy' w Warszawie..."
Tyle wypowiedzi gen. Bora-Komorowskiego.
Niewątpliwie ujawnienie stenogramu rozmowy Stalin - Mikołajczyk, w czasie bytności premiera Mikołajczyka w Moskwie na przełomie lipca i sierpnia 1944, wyjaśniłoby wiele odnośnie Powstania Warszawskiego.